Archiwum sierpień 2002


sie 11 2002 Checkpoint
Komentarze: 6

Odchodząc od komputera czuł się jak matka zmuszona do pozostawienia swego maleństwa bez opieki........

 

...A więc Checkpoint – pomyślał.- Chosen stary sukinsynu, dobrze się spisałeś – nawet nie zauważył, kiedy zaczął rozmawiać z Nim jak z żywa osobą ( ale nie ma się czemu dziwić, w końcu przelał na niego niemałą cześć swojej osobowości).

-          Gramy dalej- tym razem jego głos zabrzmiał jakoś bezbarwnie i ponuro.

Spojrzał na zegarek – 5:17. Za niecałe 7 godzin (czas potrzebny nie tyle na odpoczynek dla zawodników, co na podliczenie i podsumowanie wyników oraz na konserwację systemu) zabawa zacznie się na nowo.

Strajkujący żołądek coraz głośniej domagał się pokarmu. Jeszcze raz upewnił się, że do startu pozostało kilka godzin i ruszył do kuchni (tym razem obyło się bez niespodzianek przy wstawaniu). Po drodze mignęła mu z lustrze nieznajoma sylwetka. Przestraszył się. Zawrócił jednak i spojrzał po raz drugi. Z narastającym przerażeniem wpatrywał się w spoglądającą na niego twarz:

Brudne tłuste, pozlepiane włosy, blada, ziemista twarz pokryta nieregularnym, twardym zarostem i brudem (nie można było ustalić granicy między jednym a drugim). Lewa strona twarzy pokryta była ciemnobrązową skorupą zaschniętej krwi. Całości dopełniały także nienaturalnie przekrwione oczy i sine usta (jak u topielca)...

Stał tak przez dłuższą chwile w skupieniu, próbując uświadomić sobie kim jest obserwująca go postać...Po chwili jego sine usta rozszerzyły się w upiornym uśmiechu..

Wszystko stało się jasne. Było oczywiste już od samego początku, ale być może głód  i zmęczenie osłabiły jego koncentracje...

 

...Z drugiej strony lustra uśmiechał się jego bohater i najlepszy przyjaciel Chosen One........

 

chosen_one : :
sie 09 2002 Childkiller 2
Komentarze: 3

Chyba w końcu ich zgubiłem – pomyślał i odetchnął z ulgą. Zwolnił do 50 mil/h (musiał oszczędzać silnik, tu na pustyni awaria samochodu oznaczała śmierć). Mógł sobie na to pozwolić, w końcu od 6 godzin nie natknął się na żaden ślad pościgu. Próbował przypomnieć sobie jak długo ucieka, ale początkowo nie był w stanie. Dopiero po dłuższej chwili zdał sobie sprawę, że opuścił Klamath przeszło miesiąc temu. Potem było jeszcze Den (tam zginał Thorr) oraz Redding. Wszędzie to samo...

Większość z tego co wydarzyło się przez ostatni miesiąc zacierała się powoli w jego pamięci (był potwornie przemęczony, egzystował tylko dzięki drugom). Większość, ale nie wszystko.

Doskonale pamiętał to, od czego wszystko się zaczęło (obraz ten prześladował go każdej z 3 przespanych w ciągu  tego miesiąca nocy-potem przerzucił się na Jet)...

...Po zabiciu Duntonów (Bliźniaków) zamierzał jak najszybciej ulotnić się z tej przeklętej dziury. Jednak nagły przypływ ludzkich uczuć sprawił, że postanowił zabrać ze sobą Thorra (gdyby nie cisnął w Dale kamieniem nie wiadomo jak wszystko by się potoczyło).

Ten jednak za wszelka cenę pragnął przed wyjazdem powiadomić dziadka, że „Jedzie z Wodzem na wycieczkę”. W końcu uległ  i udał się razem z nim do Gospody w której Dziadek spędził większość życia. Miał nadzieje, że wejdą, załatwią sprawę i odjadą zanim ktoś zorientuje się, jaki los spotkał Duntonów.

Przecenił jednaj inteligencje Thorra.

Ten, gdy tylko wszedł zaczął opowiadać dziadkowi (jego potężny głos rozbrzmiewał w każdym kącie knajpy) jak to „wódz obronił krówki Thorra zabijając skorpiony a potem to samo zrobił z tymi strasznymi Bliźniakami”. Nie skończył jeszcze mówić, gdy barman sięgnął po znajdująca się za lada strzelbę i wycelował ja w Wybranego. Niektórzy klienci wyjęli noże... Chosen także chwycił za broń.

-         Spokojnie, nie chcecie tu chyba jatki  - z ulgą zauważył, że głos mu się nie załamuje i brzmi w miarę normalnie – teraz po prostu wyjdziemy z Thorrem i odjedziemy w swoją stronę, ok.?

Nikt nie odpowiedział. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Jeżeli chciał wyjść stąd żywy nie pozostawiając za sobą gromady trupów musiał działać naprawdę szybko...

Nagle „uslyszał” jakiś ruch za plecami i poczuł ostry ból w prawej łopatce.

Odruchowo odwrócił się i wystrzelił...

...Zdał sobie sprawę z pomyłki ułamek sekundy za późno...gdy jedna z kul rozrywała głowę najwyżej 6-7 letniego chłopca. Bezgłowy tułów chwiał się jeszcze chwilę (w jego rękach nadal znajdowała się domowej roboty proca) po czym runął na podłogę.

Zaległa straszliwa cisza, której nie przerwał nawet najlżejszy oddech. Chosen stał, wpatrując się w miejsce, w który jeszcze przed chwila znajdowała się głowa dziecka...próbując sobie uzmysłowić, co właściwie przed chwilą zaszło...

Upiorną cisze przerwał dopiero głośny szloch Thorra, który tym samym po raz kolejny nieświadomie uratował Wybranemu życie. Odwrócił się w stronę płaczącego wielkoluda i właściwie tylko dlatego kula zamiast roztrzaskać mu głowę minęła ja o centymetry. Wyrwany z odrętwienia Wybrany przewrócił leżący obok ciężki dębowy stół i odpowiedział zza niego ogniem. Butelki z alkoholem rozprysły się nad głowa barmana i jeden z odłamków przebił mu policzek zalewając całą twarz krwią.

Wykorzystując moment zamieszania Chosen chwycił Thorra za nadgarstek i szybko wybiegli z gospody...

chosen_one : :